wtorek, 2 września 2025

SKOWYT NOCY

KRZYSZTOF ZAJAS

TRYLOGIA POMORSKA tom 2

„Los oferuje tyle nieoczekiwanych zwrotów akcji.”

Tom drugi nie do końca przekonał, liczyłam na większe, nie tyle emocje, bo było sporo, co urozmaicenia intrygi. W połowie książki poczułam znużenie monotonią szaleńca walczącego z szaleńcem. Inspektor Andrzej Krzycki wymykał się wszelkim regułom przetrwania, wracał niejako zza światów, co oczywiście w przypadku klasycznej sensacji i oczekiwanego wizerunku kluczowej postaci nie powinno dziwić, tego oczekuje się po mimowolnym superbohaterze, jednak za daleko poszło w kierunku jeden przeciwko całemu światu, a nawet sobie samemu. Podkomisarz Lucjan Bałyś mentalnie towarzyszył Krzyckiemu w igraniu z kostuchą i wyszarpywaniu nadziei na cud. Każdy z mężczyzn na swój sposób pogrążony był w letargu życia i bliskości ze śmiercią. Nie podeszły mi psie tragedie, jak najbardziej wpasowujące się w tytuł, lecz dla mnie było ich za dużo. Doceniam sugestywny styl narracji, plastyczne opisy, wyjątkowo zgrabne łączenie dramatu z lekką, acz wyrazistą, nutą humoru, a także refleksyjne rozmowy z psem i osobiste rozliczenia. 

Mroczny ciężar drugiej odsłony trylogii pomorskiej intensyfikowała presja czasu, liczny zbiór niewiadomych, sypiąca się osobowość, bezpośrednie zagrożenie życia. Szkoda, że autor z dużą dysproporcją obdarzał i odbierał ładunki szczęścia i uśmiechy losu, a i czynnik wybawicielski w kobiecej formie umniejszył moc oddziaływania i wiarygodność scenariusza zdarzeń. Zachowanie Doroty rozumiałam, zaś z racjami Dominiki mijałam się. Wariant fabuły „Skowytu nocy” nie podszedł mi, lecz nie żałowałam czasu poświęconego na poznanie go. Nieco inna propozycja intrygi, niejako z innej perspektywy, pokazała, że pomysł oddalenia od siebie policyjnych partnerów niekoniecznie zadziałał na plus, że tylko jako zgrany team miał siłę oddziaływania na czytelniczą wyobraźnię. Liczę, że w kolejnym tomie Bałyś i Krzycki dojdą do psychicznej równowagi po dramatycznych wydarzeniach, i znów wspólnie, oczywiście każdy w swoim stylu, poprowadzą ścieżką prawdy w mroku ludzkich przywar i pragnienia zemsty, a w tle klimat słupskiej mafii, majestatycznych wiatraków, poniemieckich bunkrów i wojennej przeszłości.

4/6 – warto przeczytać
kryminał, 438 stron, premiera 22.01.2020
Książka wypożyczona z biblioteki.

poniedziałek, 1 września 2025

WIATRAKI

KRZYSZTOF ZAJAS

TRYLOGIA POMORSKA tom 1

„Śmierć nie jest absurdem, tylko generatorem absurdu.”

Późno odkryłam twórczość autora, ale z każdą książką (trylogia grobiańska: "Ludzie w nienawiści", "Mroczny krąg", "Z otchłani") przekonuję się, że bardzo mi się podoba, sprawia radość i przynosi satysfakcję czytelniczą. Styl narracji przekonujący, wysoko oceniany, na równi z frapującym pomysłem na fabułę. „Wiatraki” to kryminał mocno spleciony z sensacją, atrakcyjnym wzorem intrygi, krwawymi sznurkami incydentów i supłami ludzkich losów. Morderstwa oddane z plastyczną i osobliwą inscenizacją. Źródła skomplikowanych węzłów relacji ocierają się o przeszłość i manipulują teraźniejszością. Dynamiczny rytm scenariusza zdarzeń, intensyfikujące się napięcie, zdradliwe sekrety i zaskakujące obroty spraw, zdecydowanie na plus. 

Czytam z ogromnym zainteresowaniem i przyjemnością, połykam wyobraźnią kolejne strony. Im głębiej wchodzę w powieść, tym bardziej odczuwam moc i siłę uderzenia ludzkich emocji, nadziei, skaz, zdrad i wyrzutów sumienia. Postaci pozornie zwykłe, ale w zwyczajności kryje się nienawiść targana porywistymi wiatrami, oślepienie błyskiem nieuświadomionych uczuć, miłość próbująca przebić się na szczyt zrozumienia, zabójstwa wpadające w burzę podstępności i bezwzględności. Pomorska farma wiatraków niejedno widziała, ale seria nieszczęśliwych wypadków wymyka się wszelkiemu wyobrażeniu. Zbrodnie, okoliczności i miejscowych cechuje specyficzność. Lucek Bałyś, wysłannik na wygłoszenie referatu w słupskiej szkole policyjnej, mistrz sztuk walki, wpada w kołowrót tańca łopat brawury i zaślepienia. Wiruje starając się coś udowodnić. Podkomisarz wiąga innych w swoiste szaleństwo i wystawia na niebezpieczeństwo. Stąpa po fundamencie zakłamania i korupcji. Nie zdaje sobie sprawy, o co naprawdę toczy się gra, jaki przyjmie obrót.

5/6 – koniecznie przeczytaj
kryminał, 750 stron, premiera 19.09.2018.04.2018
Książka wypożyczona z biblioteki.

niedziela, 31 sierpnia 2025

Z OTCHŁANI

KRZYSZTOF ZAJAS

TRYLOGIA GROBIAŃSKA tom 3

„W tym kraju (Polsce) dwie grupy ludzi wiedzą wszystko: księża i prawnicy.”

Znakomite rozplanowanie fabuły, zgrabne połączenie wątków, treściwe wypełnienie scenariusza zdarzeń. Książkę czytam z ogromną przyjemnością, nie tylko za sprawą wciągającej intrygi kryminalnej, ale również wypielęgnowanej i przyjaznej narracji. Krzysztof Zajas sprawia, że nie jestem pewna, tego, co się wydarzy na kolejnych stronach, dokąd zaprowadzi akcja, z czym zmierzą się bohaterowie. Dodatkowym atutem powieści jest paleta ciekawie wykreowanych postaci. 

W trzeciej odsłonie serii komisarz Andrzej Krzycki niezmiennie trwa przy własnych nawykach śledczych i poczuciu sprawiedliwości, ale coraz głębiej wkracza w szarą strefę między dobrem a złem. Chętnie kibicuję mu w dociekaniu prawdy o inscenizowanych zabójstwach księży. Do śledztwa Kościół wysyła kontrowersyjną postać, krakowskiego księdza Adama, inteligentnego i przebiegłego, nieskłonnego do wylewności informacyjnej, biegłego w prowadzeniu podwójnej gry. Dociekania mają odbywać się w zakulisowych dociekaniach, w wąskim gronie, bez udziału mediów. Jak dorwać mściciela, szaleńca z ideą, natchnionego psychopatę z misją odkupienia przez cierpienie, kiedy brak wskazówek do podchwycenia właściwego tropu, a pytania i tajemnice mnożą się? 

Wiele akcentów i elementów powieści nawiązuje do poprzednich tomów, zręcznie przeplatają się w nowej wersji interpretacji, a w finałowej odsłonie ujawniają niespodziewane fakty. Uwiera zachowanie Doroty, zaborcze i roszczeniowe, a przy tym dziecinne i egoistyczne. Do pewnego stopnia ma uzasadnienie w doświadczeniach życiowych i nie do końca przepracowanych przez kobietę traumach. Nieszczególnie za nią przepadam, często przeprowadza żenujące dialogi, ale ubarwia historię. Lucjan Bałyś zatraca się w odmętach kobiecej egzotyki, nie do końca pasuje to do wcześniej wypracowanego przez policjanta wizerunku. Zerknij na wrażenia ze spotkań z poprzednimi tomami serii ("Ludzie w nienawiści", "Mroczny krąg") przedstawionymi na Bookendorfinie.

5/6 – koniecznie przeczytaj
kryminał, 652 stron, premiera 30.03.2016
Książka wypożyczona z biblioteki.

czwartek, 28 sierpnia 2025

OGRÓD NAD BRZEGIEM MORZA

MERCÉ RODOREDA

„W dzieciństwie siadałem przed kwiatem i czekałem, aż się rozwinie."

Przypasowała mi ta przygoda czytelnicza, z przyjemnością się w niej odnalazłam, wniosła wiele spokoju w ostatnio nasycone stresem dni mojego życia. Mercé Rodoreda zgrabnie snuła opowieść, dotykała wrażliwych strun duszy postaci, oddawała ich obraz nie w opisie charakterów, ale w stylizacji wrażeń. Narracja cechowała się lekką poetycznością. Wiele elementów pozostawiono czytelnikowi do wypełnienia własnymi barwami wyobraźni i echami wspomnień z osobistego życia. Pozornie surowo i jakby z oddali, za pośrednictwem relacji starego ogrodnika, ale za kotarą bezstronności, ukryte były emocje. Znakomicie się je wydobywało na powierzchnię fabuły. Powieść w szczególny sposób uwodziła odbiorcę, z jednej strony bogactwem ludzkich doświadczeń, nagłych zwrotów na ścieżkach losów bohaterów, mieszanką dramatu, komedii i zwykłej normalności. 

Katalońska sceneria delikatnie uwodziła wyobraźnię. Cudowne kwiatowe odsłony przyrody, cykle pór roku i wakacyjnych dni. Bezpośredni kontakt z niemal mistycznym urokiem natury. Samotne życie ogrodnika skontrastowane z żywiołowym życiem właścicieli nadmorskiej willi i przyjaciółmi. Zderzenie pełnego energii życia, czerpiącego z niego garściami w aspekcie fizycznych rozrywek, ze spokojną celebracją każdego dnia, bez presji zdobywania majątku. Stary ogrodnik oprowadzał po cudownym miejscu, zaś mieszkańcy willi malowali inny obraz egzystencji. Niespieszny bieg opowieści pozwalał na dopowiedzenie szczegółów tego, co pisarka celowo pominęła. Rodoreda sprawiała, że zapełniałam wybranymi przez siebie kolorami pierwszy i dalsze plany opowieści. Nie zagłębiała się w bezpośredni opis uczuć i rozważań bohaterów, pozostawiła to czytelnikowi, licząc na jego rozbudzoną wrażliwość i duchowość, świadomość naturalnych procesów i esencji uroku świata. Przesuwałam suwak melancholijności, tajemniczości, nastrojowości, liryczności i romantyczności, w zależności od pragnienia kształtowania odbioru powieści. Pierwsze spotkanie z twórczością autorki usatysfakcjonowało, chętnie poznam inne dzieła. Liczę, że równie mocno pochłoną, podobnie wzbudzą emocje, skłonią do rozważań o życiu, człowieku i przyrodzie.

5/6 - koniecznie przeczytaj
literatura współczesna, 230 stron, premiera 05.02.2025 (1967)
tłumaczenie Anna Sawicka, Magdalena Pabisiak
Tekst powstał w ramach współpracy z DużeKa.pl

środa, 27 sierpnia 2025

WYRZYNACZ

KRZYSZTOF JÓŹWIK

SERIA PUŁAWSKA, tom 4

„…w życiu jest jak w książce albo w filmie: morderca kryje się tuż obok. To może być każdy..."

Nie czytałam poprzednich odsłon serii puławskiej („Klatka”, „Druciarz”, „Baron”), ale nie przeszkadzało mi to w poznawaniu czwartego tomu. Można je czytać niezależnie, bez utraty orientacji w historii. Z jednej strony kusi mnie, aby sięgnąć po zaległości, gdyż w „Wyrzynaczu”pomysł na fabułę, mieszającej thriller z kryminałem, zbliżył się do moich preferencji i oczekiwań czytelniczych. Jestem ciekawa, co autor zaprezentował we wcześniejszych książkach w klimacie puławskim. Z drugiej strony nie przekonał mnie sposób zaprezentowania intrygi, ze względu na obarczenie wysokim wskaźnikiem przewidywalności i niewiarygodności, egzaltowane zachowanie głównej bohaterki. 

Aspirant Ewa Jędrycz zachowywała się jakby grała w sztuce a nie we własnym życiu. Trudno nawiązywało się nić zrozumienia i sympatii. Miała tendencję do uprzedmiotowionego traktowania otaczających ją osób, co nie pokrywało się z deklarowanymi przez nią wartościami i emocjami. Brałam pod uwagę, że rozstanie z mężem przebiegało w ciężkich warunkach, że cierpiała na depresję nabytą podczas prowadzenia wcześniejszego śledztwa, jednak portret postaci wymykał się zwartości, w tym zawodowemu profesjonalizmowi policjantki. Zastrzeżenia miałam do stylu narracji, wplatającego w opisy liczne idiomy, gdyby pojawiały się w dialogach lepiej bym je odebrała, jako charakterystyczny dla kogoś sposób wyrażania myśli. Czasem za mocno zostały naciągane elementy scenariusza zdarzeń, co miało pomagać w podkręcaniu intrygi, ale osiągało odwrotny skutek. Przykładowo zamykanie drzwi na zamek przez dzieci w wewnętrznej przedszkolnej przestrzeni, to pierwszy krok do podważania bezpieczeństwa pobytu w placówce. 

Co do intrygi, łapania mordercy bawiącego się w ćwiartowanie ofiar i rozrzucanie szczątków po mieście, to wciągnęłam się, zwłaszcza w poszukiwanie motywów postępowania oprawcy. Zszokowani i przerażeni przypadkowi mieszkańcy otrzymywali paczki z częściami ludzkich ciał. Zastanawiałam się, dlaczego oprawca pojawił się po przerwie, co nim kierowało, jaki miał stosunek do makabrycznych czynów? Zagadki w śledztwie zachęcały do odnalezienia źródła bezwzględności i psychopatyczności. Czy chodziło tylko o szokowanie, wywołanie chaosu i wzbudzenie przerażenia? Wyrzynacz” nie zaliczyłam do powieści z górnej półki łączącej thriller z kryminałem, lecz przypuszczam, że sprawdzi się podczas wakacyjnych spotkań z książką. Nie trzymał w elektryzującym napięciu, ale na tyle podkręcał mroczną atmosferę, że pozwalał w odprężającym nastroju poznawać prawdę o ciemnej stronie duszy zabójcy.

3/6 – w wolnym czasie
thriller kryminalny, 472 strony, premiera 23.06.2025
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl

czwartek, 14 sierpnia 2025

PRZYJACIELE MUZEUM

HEATHER MCGOWAN

„Czy technologia musi przenikać każdy cholerny atom dzisiejszej kultury, czy też niektóre rzeczy można zostawić w spokoju.”

Powieść na spokojne czytanie, bez pospiechu i presji poznawania kolejnych stron. Warto podchodzić do niej etapami, koncentrować się na szczegółach, robić przerwy, aby dać sobie czas na refleksyjne śledzenie psychologicznego tła. Autorka znakomicie prowadzi portrety postaci, wyjątkowo różnorodnie odmalowuje, zgrabnie uzasadnia obecność zalet i przywar, odwagi i lęków, pewności i rozterek, nadziei i utraty wiary, porażek i sukcesów. W ciągu jednego dnia dzieje się tak dużo z bohaterami i wokół nich, że powstaje wrażenie wejścia w prawdziwą rzeczywistość z ludzkiego ujęcia. Imponujące w wydźwięku normalności, czerpanie z prawdziwości życia, destrukcyjne cechy współczesnej cywilizacji. 

Czytelnik staje się uważnym i precyzyjnym obserwatorem umysłu, duszy, postaw, wrażliwości, postrzegania siebie i innych przez postaci. Dynamicznie przeskakuje między celowo krótko udostępnionym wglądem na myśli kolejnych osobników muzealnego środowiska i na relacje między jednostkami. Wyzwania, przed jakimi stoją, kłopoty, w jakie się pakują, wzorce, jakie powielają, wizje, jakie snują, pejzaże, jakie kształtują, stają się jedną stroną poznawania. Druga opiera się na wzajemnych relacjach, emocjonalnym postrzeganiu, urozmaiconych dialogach znakomicie dostosowanych do nawyków, wzorców i osobowości. Widzimy, niejako od kulis, z zaplecza mieszanki osób obecnych w muzealnym otoczeniu, traktowanie sztuki i promującej ją nowojorskiej instytucji, próbującej funkcjonować w bezpośrednich kryzysowych zagrożeniach. Książka szczególnie polecana dla cierpliwego czytelnika, doceniającego nasycenie esencją nieprzewidywalności i rozmaitości, godzącego się na uczestnictwo w zawirowaniach ludzkich losów, zwracającego uwagę na subtelności kreślenia postaci podlegających presji pracodawcy, środowiska i własnych ograniczeń. Skłonnego wyjść poza pochlebne wizerunkowe obrazy muzealnej instytucji i ekspozycje dzieł, spojrzeć na ich krzywe zwierciadło w sferze publicity.

5/6 – warto przeczytać
literatura współczesna, 518 stron, premiera 29.07.2025, tłumaczenie Tomasz Bieroń
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

poniedziałek, 11 sierpnia 2025

GENERACJE

[PRZEDPREMIEROWO]

NOAM JOSEPHIDES

„Gdy kamień trafia na kamień, zwycięża twardszy. Gdy kamień trafia na wodę, czas nie pozwoli mu zwyciężyć.”

Propozycja czytelnicza, po którą warto sięgnąć, zanurzać się w kosmicznej przestrzeni, przemykać wraz z wędrowcami w pojeździe przez gwiezdną przestrzeń, wnikać w mroczną naturę człowieka. „Thetis”, wielopokoleniowy statek kolonialny, sto osiemdziesiąt lat wcześniej odleciał ze zdewastowanej przez człowieka Ziemi, aby rozpocząć nowy etap w dziejach ludzkości. Gwałtowny upadek ojczystej planety, targanej dewastacją środowiska i politycznymi konfliktami, wymusił szukanie nowego domu dla homo sapiens. Jednak uwarunkowania kosmicznej podróży, obliczonej na wiele pokoleń, bez kontaktu z umierającą Starą Ziemią, według zamysłu projektantów i naukowców miały przyczynić się do powstania nowej generacji rodzaju ludzkiego. Egalitarnego społeczeństwa, cywilizacji bazującej na równości, jedności i jawności. Czy faktycznie nowe mentalnie społeczeństwo mogło rozkwitnąć w ograniczonej przestrzeni, przy limitowanych zasobach, w warunkach ścisłego planowania populacji i w oderwaniu od chaotycznej Natury?

Noam Josephides zaproponował czytelnikowi nie tylko intrygującą mieszankę przygody, kryminału i sensacji, ale również sporo ciekawego materiału do przemyśleń o kondycji ludzkości, naturze człowieka, religijnych potrzebach, sposobach zarządzania, poczuciu odpowiedzialności, jasności prawdy, trwałości wartości będących filarem trwania, uwarunkowaniu koniecznych zmian. Dotychczasowe osiągnięcia ludzkości, z jednej strony świadectwa postępu, z drugiej brak zaufania wobec nas samych i naszych dzieł, chociażby maszynowo generowanych obrazów, tekstów i głosów w komunikacji. Thetanie zawieszeni w pauzie rozwojowej w oczekiwaniu na podbój nowej planety czuli się żeglarzami w morzu potencjalnych porażek, z nadzieją na zapanowanie nad przyszłością, na sukces misji. Kolosalna odpowiedzialność i minimalizacja decyzji jednostek o własnym losie, nawet jeśli rozłożone na kolejne pokolenia, ciążyły w każdym aspekcie życia, ale były jedyną szansą na długoterminowe przetrwanie gatunku ludzkiego. Ogromne zagrożenie, czy homo infinitus nie podąży tą samą trajektorią, od oświecenia do unicestwienia, którą poznały wszystkie kultury w ciągu ostatnich dziesięciu mileniów? Czy wystarczy dekada pokoleń, aby skutecznie uporać się z każdym problemem i wyzwaniem?

Kiedy Sandrine Liet, starsza archiwistka, wychowana w duchu bezgranicznej wiary w stałe podstawowe wartości bezkonfliktowego thetańskiego społeczeństwa, natknęła się na coś wymykającego się przyjętym wzorcom i zasadom, postanowiła przyjrzeć się temu bliżej. Stopniowo prywatne śledztwo przyjmowało coraz bardziej kanciaste formy półprawd i kłamstw. Manipulacja rozprzestrzeniała się w zastraszającym tempie, zaś niebezpieczeństwo przybierało namacalną postać. Główna bohaterka nie wybierała chwili, w której jej życiowe priorytety zastały poddane ciężkiej próbie, ale determinacja i ambicja stały się jej sprzymierzeńcami. Niekiedy młoda kobieta zaskakiwała naiwnością myślenia i działania, ale tłumaczyła to wszechobecna społeczna i misyjna indoktrynacja. Autor atrakcyjnie podgrzewał gęstą atmosferę mroku żelaznych ludzkich przywar i wad, odwiecznych ambicji i dążeń. Nie wszystkie elementy scenariusza zdarzeń w pełni przemawiały. Czasem szły na skróty w opisie akcji i motywacji postaw postaci, lecz współtworzyły frapujący obraz spisków, głębi tajemnic, wypaczenia wiedzy. Przyjemnie spędziłam czas, wciągnęłam się w fabułę, zaprzyjaźniłam z bohaterami, polubiłam bezkresną kosmiczną podróż, rozmyślałam nad ideą i konstrukcją człowieka nowej generacji.

5/6 – koniecznie przeczytaj
science fiction, 526 stron, premiera 12.08.2025 (2024), tłumaczenie Maciej Szymański
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.

DUCH JEZIORA

MATEUSZ KWIATKOWSKI

„Nieważne, czy minie rok, czy ćwierć wieku, grzech zawsze cię odnajdzie. I zażąda zapłaty.”

Powieść dobrze mi się czytało. Odpowiadał mi się styl narracji, płynny i przyjazny. Doceniłam miejsce akcji przesycone legendą i tajemnicami, chociaż liczyłam na mroczniejsze ich rozwinięcie, to jednak i delikatna odsłona zagadkowości incydentów roztaczała urok. Warmińska wieś, malownicza sceneria środowiska, spokojne życie wyznaczone codziennymi rytuałami. Tylko jezioro okryte zła sławą burzyło sielankowy obraz. Przed trzydziestoma laty we Wrzosnej utonęły cztery osoby, a teraz doszło do kolejnej tragedii z udziałem młodej kobiety. Wydawałoby się, że każdemu mieszkańcowi powinno zależeć na wyjaśnieniu jeziornych incydentów, ale prawda nie wypłynęła na wierzch, przez lata obrosła bagnistymi plotkami i grząskimi domysłami. Czy faktycznie były to samobójstwa, jak zadecydowała policja, nieszczęśliwe okoliczności, jak wielu pogodziło się z tym, a może niejasność zdarzeń przybrała mroczny wydźwięk, jak sugerowała dociekliwa dziennikarka blogowa?

Eliza Korcz niedawno przeprowadziła się z partnerem do domku nad jeziorem Wrzosna. Próbowała pozyskać wenę twórczą na napisanie kolejnego bestsellera, lecz kiepsko jej to wychodziło. Wyobraźnię pochłonęła aktywność jeziornego ducha, za wszelką cenę starała się wyjaśnić, co faktycznie miało miejsce, kiedyś i teraz. Śledztwo nie należało do łatwych, trudno było pozyskać informacje, prawda skrywała się za zasłoną ślepych tropów. Dało się odczuć niecodzienne zachowanie mieszkańców wsi, zazwyczaj nie stronili od głośnych szeptanek, a teraz spuścili szczelną zasłonę milczenia. Kryminalna intryga ciekawie rozwijała się, falami zmieniała kierunek biegu, droga na skróty wiodła na manowce, wskazówki fałszowały rzeczywistość. Doceniłam pomysłowy fortel z włączeniem poetyckich nut w fabułę.

Mateusz Kwiatkowski zręcznie żonglował postaciami, osobowościami i zachowaniami. Nie polubiłam głównej bohaterki, wielokrotnie irytowała postawą, ale tak właśnie zachowują się śledczy, tak pozyskują materiał do tekstów, tak podsycają zainteresowanie tematyką. Sympatyzowałam z energiczną staruszką, dawną bibliotekarką, znacząco ubarwiła opowieść. Autor przemycił do akcji elementy thrillera, zaś w finałową odsłonę powieści wstawił sensacyjne tło. Oczekiwałam mocniejszego prądu w scenariuszu zdarzeń, bardziej emocjonujących chwytów w przyciąganiu czytelnika, lecz zaskakujące rozwiązania kryminalne w pewnym stopniu rekompensowały te odczucia. „Duch jeziora” uprzyjemnił wieczór czytelniczy, włączył w oprawę polskiej rzeczywistości małej społeczności, wciągnął w detektywistyczną łamigłówkę, zaserwował frapujący obrót spraw w końcówce przygody czytelniczej. Sprawił, że zwrócę uwagę na kolejną książkę autora, liczę, że w miarę szybko powstanie.

4.5/6 – warto przeczytać
kryminał, 528 stron, premiera 16.06.2025
Tekst powstał w ramach współpracy z Secretum.pl

niedziela, 10 sierpnia 2025

FILMOWY WEHIKUŁ CZASU

HARRY HARRISON

„Coś się z nimi stało, coś nieokreślonego i tak odmiennego od normalnych doznań życiowych, że chwilę potem nie potrafili powiedzieć, ani co to było, ani jak się czuli.”

Lekko i sympatycznie spędzony czas z książką. Nie podkręca mocno wyobraźni, lecz nadaje barwny i zabawny ton rozrywce czytelniczej. Absurdalność incydentów, znaczne wykraczanie poza rzeczywistość, przewrotne odniesienia do historii, dowcipne przedstawianie pozornych faktów, składają się na ciekawy i dynamiczny scenariusz zdarzeń. Traktując powieść jedynie od strony fabuły, bazującej na pomyśle przedstawienia w krzywym zwierciadle amerykańskiego pragnienia sukcesu, pieniędzy i władzy, w tym wypadku władzy nad umysłami odbiorców produkcji filmowej, to jako odskocznia od codzienności średnio wypada. Chociaż nie można odmówić atrakcyjnego naszkicowania portretów postaci i satyrycznego zobrazowania przekroju środowiska filmowego. 

Przyglądając się dociekliwiej źródłom i tłu tematyki, wchodzi się we frapujące refleksje nad kondycją współczesnej cywilizacji. Odnosi się wrażenie, że perspektywa postrzegania cywilizacji nie zmienia się, nawet biorąc pod uwagę dawne i obecne narzędzia komunikacji. Rodzą się pytania, co steruje mentalnością człowieka, jak zachowuje się, gdy spełnione są określone warunki funkcjonowania, czego potrzeba, aby na wierzch wypłynęła mroczna natura. Czy nasze życia, zwłaszcza wobec rozpowszechnionych social mediów, nie stają się mikroprodukcją kopiującą hollywoodzkie wzorce? Co jeśli skrawki filmowej egzystencji łączą się w internetowym świecie w nadrzędny model pozorności i nijakości? Jak to wpływa na nasze własne światy? 

Niedoścignione marzenie człowieka o odbywaniu podróży w czasie, wykorzystywanie jej nie tyle w szansie na dokonywanie naukowych dociekań na temat faktów z historii, co dla wielkiego biznesowego zysku, nie brzmi pokrzepiająco dla nas wszystkich. Na szczęście, daleko jeszcze od zrealizowania celu poruszania się w dowolnie wybranej czasoprzestrzeni. Powieść powstała w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym siódmym roku i nadal porusza istotne aspekty dotyczące gatunku ludzkiego. Czyni to z wdziękiem bogactwa zdarzeń i przyjaznością stylu narracji. Przekonajcie się, czy udało się uratować wytwórnię filmową będącą tuż przed upadłością? W jaki sposób do akcji wmieszani zostali wikingowie? Skąd koncepcja, że nie Krzysztof Kolumb odkrył Amerykę? Jakie pojawiły się na to dowody i świadectwa w tysięcznym roku? Z "Filmowym wehikułem czasu" komponuje się "Rok 1000" Valerie Hansen, również wydany przez Rebis.

Na Bookendorfinie przedstawiłam wrażenia po spotkaniu z inną książką H. Harrisona "Przestrzeni! Przestrzeni!", "Bill, bohater galaktyki", oraz dotychczasowe tytuły z serii "Wehikuł czasu", klasyki science fiction:"Biada Babilonowi", "Spotkanie z Ramą", "Rama II", "Ogród Ramy", "Koniec dzieciństwa", "Odyseja kosmiczna 2001", "Odyseja kosmiczna 2010", "Odyseja kosmiczna 2061", "Odyseja kosmiczna 3001. Finał", "Olśnienie", "Czas jest najprostszą rzeczą", "Umierając żyjemy", "Ziemia trwa", "Opowiadania najlepsze", "Osa", "Kwestia sumienia", "Ostatni brzeg", "Człowiek do przeróbki", "My", "Gdzie dawniej śpiewał ptak", "Gwiazdy moim przeznaczeniem", "Drzwi do lata", "Cieplarnia", "Non stop", "Aleja potępienia", "Kwiaty dla Algernoma", "Hiob. Komedia sprawiedliwości", "Rój Hellstroma", "Wieczna wolność", "Więcej niż człowiek", "Koniec wieczności". "Kukułcze jaja z Midwich", "Czarna chmura", "Prawda półostateczna", "Dzień tryfidów".

3.5/6 – w wolnym czasie
science fiction, 224 strony, premiera 23.07.2025 (1967), tłumaczenie Andrzej Jankowski
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.

sobota, 9 sierpnia 2025

MICKEY7

EDWARD ASHTON

MICKEY7 tom 1 

„To będzie najgłupsza z moich dotychczasowych śmierci.”

Pomysł na fabułę, klonowanie człowieka jako narzędzia w kosmicznych podróżach, bardzo mnie zaciekawił. W końcu, za naszych żyć nie będzie to realne, podobnie jak kolonizowanie najbliższych nawet planet. Pomimo postępu technologicznego i medycznego wciąż stoimy daleko nawet od linii startu w bezpośrednim ludzkim poznawaniu ułamka najbliższego nam wszechświata. Dlatego zastanawiałam się, jak Edward Ashton podejdzie do tematu, czym rozrusza moją wyobraźnię, do jakich refleksji skłoni. 

Niestety, książka nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań. Okazała się się zwykłą przygodą rozgrywaną na skutej lodem planecie, przy diabelnie niesprzyjającym środowisku i udziałem inteligentnych stworzeń. Lecz i w takiej szacie fabularnej zabrakło kreatywnej energii wciągającej odbiorcę. Jeśli spojrzeć na powieść od strony czystej rozrywki w klimacie kosmosu, wspartej wstawkami o historii mniej lub bardziej nieudanych podbojów i zasiedlania obcych planet, zbyt gładko się przez nią przepływało. Jeśli czytelnik liczył na coś więcej, to nie miał szansy się z tym zaznajomić. Brakowało wejścia w psychologiczne aspekty egzystencji, tożsamości człowieka, świadomości jaźni, formy mentalności, skutków odtwarzania osobowości. Co byłoby znacznie wciągające niż sam aspekt biodrukowania ciał.

Autor wprowadził kilku bohaterów, na których bazowała fabuła. Nie do końca przekonywały osobowości, tak naprawdę niczym się nie wyróżniały, wpadły do koszyka reprezentacyjnych postaci, aby akcja mogła toczyć się dalej. Natomiast z zaciekawieniem wsłuchiwałam się w rozmowę Mickiego samego z sobą, frapująco spoglądałam na biologiczne instynkty i psychologiczne mechanizmy rządzące człowiekiem. Przypuszczałam, że Ashton zdecyduje się rozwinąć osobliwą relację, nadać jej bardziej różnorodny kształt, urozmaicić zaskakującymi incydentami. Ale może fakt, że to już kolejna generacja kolonizacji sprawił, że dla głównego bohatera pewne zachowania i postawy stały się czymś na tyle naturalnym, że nie było już konieczności szerszej ich interpretacji. 

Jako wymienialny, zobowiązany kontraktem możliwej wielokrotnej śmierci, Mickey nie za bardzo miał możliwości decydowania o swoim życiu, czy precyzując, kopii pamięci. Chciałam bardziej intrygującego rozwinięcia wątku, co stało się z szóstą wersją, widziałam potencjał do ciekawego wzmocnienia napięcia w scenariuszu zdarzeń. Ale tak jak i pozostałe interesująco zapowiadające się kierunki tematyczne, niejako wstawki w fabule i opisie, pomysł wyłonił się na chwilę w powierzchownej formie, czasem wręcz z nieuwzględnieniem innych zależnych aspektów, jakby autor poszedł na skróty. Szkoda, gdyż autor podsunął sam sobie kilka naprawdę inspirujących zagadnień, które bardziej szczegółowo potraktowane znacznie podniosłyby walory powieści.

3/6 – w wolnym czasie
science fiction, 326 stron, premiera 03.04.2024 (2022), tłumaczenie Paweł Dembowski 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.